Prześladowanie obywateli polskich.
W obozie kontrolno – filtracyjnym i w obozie jenieckim nr 388 NKWD w Stalinogorsku, działala w latach 1945 – 1950 , specjalna eksperymentalna, super tajna, jednostka NKWD , pod dowództwem pułkownika Władimira Rusakowa. Jednostka ta zajmowała się eksperymentowaniem z technikami zwanymi ogólnie “praniem mózgu”.
Poniższe opracowanie dotyczy następujących Polaków – więźniów wspomnianego łagru : Bednarczyk, Bem, Cieszyński, Filipek, Kietliński, Korobkiewicz, Plebański, Turel, Turowski, Urdich, Wojtulewicz.
Eksperymenty na wymienionych wyżej obywatelach Polskich prowadził major Bykowa , a w czasie jego nieobecności pułkownik NKWD -Bykoradow. Stosowano w tym eksperymencie głównie różne formy tortur zwanych “Kroplą wody”. Było tych metod w sumie aż 16. niektóre były klasyczną postacią tej tortury: głowa więźnia byłą przymocowana ściśle do drewnianego pala, tak, że torturowany nie mógł nią w ogóle poruszać. Na głowę, po sznurku, ściekały mu po sznurku, uderzając zawsze w to samo miejsce, krople wody. Po pewnym czasie więzień miał wrażenie jakby dostawał maczugą po głowie.
Inna forma , tzw.”psychologiczna” tej samej tortury, polegała na umieszczaniu więźnia, po klasycznym seansie tortury kropli wody, w izolatce i puszczaniu mu z głośnika płyty z nagraniem uderzania kropli wody o metalowy blat. Niektórzy więźniowie dostawali po takim eksperymencie pomieszania zmysłów.
W obozie w Stalinogorsku, zdobywali “szlify” także osobnicy, którzy potem eksperymentowali w Polsce , czyli przyszli kaci Narodu Polskiego . Te wyuczone metody stosowali w Polsce przykładowo : Bauman, Adam Humer, Kuhl, Kożuszko, Romkowski, Różański, Skubiszewski, Stolcman vel Kwaśniewski, Woźniesieński. . ~Do grupy tej należeli także znani prawnicy tacy jak: Zarako vel Zarakowski i “słynna “ Wolińska morderczyni generała Nila Fieldorfa.
PROLOG
Tego dnia runęła cała przyszłość Marii Hattowskiej, drobnej, malutkiej kobiety, która w czasie wojny dosłużyła się Krzyża Walecznych i dwukrotnie Krzyża Zasługi z mieczami.
Było lato 1946 roku. Maria dokładnie zapamiętała datę: 19 lipca. Siedziała w warszawskim więzieniu na Mokotowie oskarżona o szpiegostwo. Wiedziała, ie będą bić. Wszyscy w więzieniu o tym wiedzieli. Kiedy wieczorem tego dnia wyprowadzano ją z celi, koleżanka zawiesiła jej na szyi swój medalik.
– Zaprowadzono mnie na przesłuchanie; w pokoju czekało ośmiu mężczyzn – mówi Maria Hattowska. – Byli wśród nich Józef Różański i Adam Humer. Różański zaczął pierwszy. Kopnął mnie, aż spadłam z krzesła. Humer bit nahajką. Miała na końcu kulkę, która przy uderzeniach przecinała skórę. Celował w nerki. Liczył swoje uderzenia. Przy sto pięćdziesiątym powiedział, żeby go zastąpili, bo się zmęczył. Dostałam następne sto pięćdziesiąt, aż się przestraszyli, że uniknę dalszego śledztwa. Wezwali lekarza. Agonia jest przyjemna, nie czuć w ogóle bólu. Lekarz przygotował zastrzyk, ja wierciłam ręką, żeby nie mógł się wkłuć. Chciałam umrzeć, ale byłam bezwładna, tak że udało im się mnie uratować.
Maria Hattowska ma osiemdziesiąt dwa lata, mieszka na piątym piętrze, w domu bez windy. Z trudem oddycha. Opowiada:
– Do dziś z powodu uszkodzonych nerek cierpię na nadciśnienie. Nie wyszłam za mąż, żeby nie być dla nikogo kłopotem.
I mówi o najgorszym:
– Bili mnie w krocze, od tamtego dnia nie mogę mieć dzieci.
Huk żelaznych krat w najsłynniejszym polskim więzieniu. To samo miejsce: Warszawa, Mokotów, Rakowiecka. Inny czas: rok 1993.
Do pokoju widzeń wchodzi niewysoki, krępy mężczyzna. Ma siwe włosy i krzaczaste brwi opadające na niebieskie oczy. W taniej, granatowej marynarce wygląda na ubogiego emeryta. W tramwaju wypadałoby ustąpić mu miejsca.
– Nie zgodziłem się dotąd na dłuższą rozmowę z żadnym dziennikarzem – to były jedne z pierwszych słów, które wypowiedział do mnie Adam Humer. Kiedy spotkaliśmy się w więzieniu, siedział już trzeci miesiąc.
– Chciałem uniknąć procesu w prasie, zanim dojdzie do rozprawy w sądzie. Od 1989 roku wiedziałem, że trafię do więzienia. Jestem wdowcem, nie ożeniłem się ponownie, żeby nazwiska mojej opiekunki nie wiązano ze mną.
Od razu uprzedził, że nie obrażają go określenia: „bolszewik”, „komuch”, „ubol”.
– To są komplementy – stwierdził w czasie naszej pierwszej więziennej rozmowy.
– Pamięta pan bicie Marii Hattowskiej? – zapytałem go pod koniec pierwszego spotkania.
– Nigdy takiej kobiety nie spotkałem – odpowiedział. – To charakterystyczne nazwisko, na pewno bym zapamiętał. Teraz w telewizji pokazali moją twarz i zaczęła się nagonka. Wszystkim się wydaje, że to ja ich biłem.
Adam Humer jest starszy ode mnie o pół wieku. Kiedy pierwszy raz go zobaczyłem miał siedemdziesiąt pięć lat. Ja – dwadzieścia pięć.
Tuż po wojnie urzędował w więzieniu na Mokotowie; był wtedy oficerem śledczym Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Po czterdziestu prawie latach powrócił na Rakowiecką jako aresztant.
Kiedy podczas rozmowy zdenerwował się, że nic mi nie mówi nazwisko słynnego, jak się okazało, generała, kategorycznie stwierdził:
– Pan jest za młody, żeby ze mną rozmawiać.
– To chyba dobrze – przekonywałem – bo nic mam żadnego stosunku do tamtych czasów.
Humer uciął:
– Pan przez swoje młode życie nasiąkł tylko hasłami głoszonymi od osiemdziesiątego roku.
Podczas naszych spotkań ani razu nie zdarzyło się nam mieć takiego samego zdania na jakikolwiek temat.
Kiedy go poznałem, Adam Humer był pierwszym i jedynym człowiekiem w III Rzeczpospolitej aresztowanym pod zarzutem popełnienia przestępstw „stalinowskich”. Inaczej: był podejrzewany o dokonanie zbrodni przeciwko narodowi polskiemu.
Gdy spotykaliśmy się w mokotowskim więzieniu, prokuratura zbierała dowody przeciwko niemu. Podejrzewano, że uczestniczył w pobiciu Tadeusza Łabędzkiego, szefa podziemnego Pogotowia Akcji Specjalnych Narodowych Sil Zbrojnych. Łabędzki w wyniku pobicia zmarł, jego ciało zakopano w lesie. Prokurator zarzucał Humerowi również torturowanie innych więźniów.
Humer prowadził słynne śledztwa: przesłuchiwał premiera Mikołajczyka i biskupa Kaczmarka. Zatwierdzał akt oskarżenia rotmistrza Pileckiego, jedynego człowieka, który dobrowolnie poszedł do obozu w Oświęcimiu, a przez komunistyczny wymiar sprawiedliwości został skazany na śmierć. Nadzorował śledztwa przeciwko całemu powojennemu antykomunistycznemu podziemiu: przeciwko pięciu kolejnym komendom organizacji Wolność i Niezawisłość oraz trzem Narodowych Sil Zbrojnych.
Historia Adama Humera początkowo wydawała mi się zupełnie nieciekawa. Z jednego choćby powodu – bo to już historia. Jednak kiedy wsłuchałem się w świat Humera, odkryłem, że ta historia nie jest martwa. Wciąż żyję jej główni bohaterowie i choć minęło prawie pół wieku, wciąż o sobie nawzajem myś1ą.
Podwładni i ofiary Adama Humera to nadal dwa światy, które łączy tylko jedno: wszyscy są w podeszłym wieku, wszyscy schorowani. Pierwsi swoja niechęć do rozmów ze mną tłumaczyli złym zdrowiem, drudzy – mimo chorób – znaleźli czas na wspomnienia.
Do Adama Humera w mokotowskim więzieniu przychodziłem kilka razy. Rozmawialiśmy wiele godzin. Napisałem wtedy o nim swój pierwszy reportaż „Powrót Adama Humera”. Ukazał się w „Gazecie Wyborczej” (P. Lipiński, Powrót Adama Humera, „Gazeta Wyborcza”, nr 53, 1993 rok, s. 10-11.) Przypuszczałem, że ta sprawa, przynajmniej dla mnie, zakończyła się.
Potem zaczął się proces. Poszedłem na pierwsze posiedzenie sądu, na którym znowu poczułem, że wszystko jest niezwykłe, że ten świat znowu mnie wciąga. W efekcie przez ponad dwa lata relacjonowałem przebieg rozpraw w „Gazecie Wyborczej”.
Zwykle dwa razy w miesiącu siadałem w jednej sali sądowej z ofiarami i ich katami. Jednym i drugim na korytarzu mówiłem: „dzień dobry”. Stawałem między nimi w jednej kolejce do sądowej szatni.
W pierwszym, więziennym etapie mojej znajomości z Humerem, prokurator Stefan Szustakiewicz, prowadzący sprawę, wydawał mi zgodę na widzenie z podejrzanym „przy stoliku bez udziału osób trzecich”. Rozmawialiśmy więc w specjalnym więziennym pokoju, gdzie nie przeszkadzał nam żaden pracownik aresztu.
Zawsze czekałem, aż strażnik doprowadzi Humera. Czułem się zażenowany, że na moje żądanie staje przede mną człowiek o wiele ode mnie starszy.
Siadaliśmy naprzeciwko siebie po dwóch stronach biurka. To miejsce, to biurko, mimowolnie kojarzyło się z przesłuchaniem.
PIOTR LIPIŃSKI
Adam Humer
Z Wikipedii
Adam Humer (Umer[1], ur. 27 kwietnia 1908[2], zm. listopad 2001) – oficer śledczy bezpieczeństwa publicznego, zbrodniarz stalinowski.
Życiorys
Funkcjonariusz Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego w PRL. W resorcie od września 1944 (m.in. kierownik Sekcji Śledczej WUBP w Lublinie, zastępca kierownika Wydziału VII Departamentu I MBP, zastępca kierownika Wydziału IV Samodzielnego MBP, wicedyrektor, jednocześnie naczelnik Wydziału II Departamentu Śledczego MBP).
Zwolniony 31 grudnia 1954. W późniejszym czasie, mimo iż formalnie był poza resortem, to faktycznie doradzał organom SB jako specjalista od ruchu narodowego.
W procesie w 1994 skazany za wymuszanie zeznań torturami. Udowodniono mu udział w wielu przesłuchaniach, upokarzanie, głodzenie i torturowanie więźniów politycznych. Skazany został na dziewięć lat więzienia, w drugiej instancji zmniejszono wyrok do siedmiu i pół roku, zmarł podczas przerwy w wykonywaniu kary. Na procesie zeznawały ofiary Humera – m.in. Juliusz Bogdan Deczkowski (AK) i Maria Hattowska (WiN). Według ich zeznań wobec kobiet Humer stosował m.in. bicie nahajką oraz drutem kolczastym w piersi i krocze.
Humer był także oskarżany o skrytobójcze zamordowanie dziennikarza Tadeusza Łabędzkiego. Prowadził również śledztwo w sprawie Adama Doboszyńskiego, skazanego na śmierć w 1949 roku.
Przywódca drugiego ugrupowania, Jakub Berman, obywatel sowiecki, został ukryty na drugoplanowej pozycji podsekretarza stanu Ministerstwa Spraw Zagranicznych, a później w Biurze KC, z którego sprawował kontrolę nad wszystkimi organami rządu. Posiadał bezpośrednią linię telefoniczną na Kreml i do samego Stalina. Z telefonu skorzystał kiedyś, po godzinach pracy, William Tonesk, Amerykanin polskiego pochodzenia, który opisał to wydarzenie w wywiadzie opublikowanym przez New York Polish Daily 9 czerwca 1987 roku.
Głównym instrumentem władzy Bermana była pełna kontrola nad Ministerstwem Bezpieczeństwa Publicznego, które zaczęło – zgodnie z poleceniem Stalina – likwidację wszystkich ośrodków możliwej opozycji, często po prostu mordując osoby podejrzane o poglądy niepodległościowe, szczególnie byłych członków Armii Krajowej, która w czasie okupacji walczyła z Niemcami.
W czasie kampanii wyborczej poprzedzającej wybory 19 stycznia 1947 roku, agenci policji politycznej, nazywanej „Bezpieką”, zabili 118 aktywistów niezależnych partii, Polskiej Partii Socjalistycznej i Stronnictwa Ludowego. Lista ich nazwisk została opublikowana w książce Stefana Korbońskiego W imię Kremla. Nazwiska zamordowanych przez policję polityczną dziesięciu pozostałych członków Stronnictwa Ludowego i czterech Polskiej Partii Socjalistycznej, podały Zeszyty paryskiej Kultury.
Stosunki między Bermanem i Stalinem opisane są w wywiadzie, którego udzielił on Teresie Torańskiej, opublikowanym w jej książce Oni. Opisuje ona wystawne przyjęcia dla wąskiego grona znajomych odbywające się w daczy Stalina, zaczynające się o 22.00 i trwające aż do świtu. Na jednym z takich przyjęć, z reguły nie było żadnych kobiet, Berman tańczył walca z Mołotowem, a Stalin nastawiał gramofon i zmieniał płyty.
Kariera Bermana skończyła się w roku 1957, gdy został wyrzucony przez tajną policję Bezpieki z “Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej” (która faktycznie była partią komunistyczną) za “poważne naruszenie prawa”. “Naruszeniem prawa” nazwano aresztowania oparte na fałszywych oskarżeniach, torturowanie więźniów i zamordowanie tysięcy ludzi.
Na początku swoich rządów Berman zebrał wokół siebie grupę dygnitarzy, samych Żydów. Byli to:
1. Generał Roman Romkowski (Natan Grunsapau-Kikiel) został wiceministrem Urzędu Bezpieczeństwa Państwa. Był członkiem nielegalnej Organizacji Młodych Komunistów i przeszedł szkolenie w Kominternie “Szkoła Lenina”. Jako wiceminister Urzędu Bezpieczeństwa, konfident Bermana nadzorował departamenty: śledczy, szkolenia i inwigilacji. Zarządzał również tajnym skarbcem Politbiura, kontrolowanym przez Jakuba Bermana, Hilarego Minca i Bolesława Bieruta, zrusyfikowanego Polaka popieranego przez Stalina. Bierut służył przez wiele lat jako międzynarodowy agent Kominternu.
Jedynie Romkowski miał dostęp do trzech olbrzymich sejfów, które zawierały miliony dolarów w gotówce, sztabki złota i diamenty. Romkowski często osobiście przesłuchiwał więźniów, między innymi Stefana Korbońskiego. Aktywnie włączył się w sfałszowanie wyborów z 19 stycznia 1947 roku i prowadził dochodzenie w sprawie Władysław Gomułki, o którym będzie mowa później. Wysłany do Budapesztu w związku ze sprawą Laszlo Rayka i do Pragi w sprawie Slansky’ego. Obaj ci przywódcy komunistyczni zostali straceni za rzekome odejście od linii Partii. Po dojściu Gomułki do władzy, Romkowski został 5 kwietnia 1955 roku usunięty z partii komunistycznej, aresztowany i skazany na 15 lat więzienia za “naruszenia” w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego.
2. Generał Juliusz Hibner, urodzony jako Dawid Schwartz, był komunistą, który brał udział w Wojnie Domowej w Hiszpanii w latach 1936-1938. Był tam prawą ręką ministra Bezpieczeństwa Państwowego, dowódcą Przygranicznych Korpusów Obrony i Korpusów Bezpieczeństwa Wewnętrznego. W latach 1951-1956 był dowódcą państwowych sił zbrojnych, a w latach 1956-1960, wiceministrem Spraw Wewnętrznych.
3. Luna Brystygier była dyrektorką piątego departamentu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Józef Światło (Licht), pułkownik policji bezpieczeństwa, który uciekł do Stanów Zjednoczonych 5 stycznia 1953 roku, tak pisze o Brystygier:
Do oficjalnych zadań jej departamentu należało prześladowanie zagranicznych i niesowieckich wpływów w polskich partiach politycznych, poza samą partią komunistyczną, w handlu i organizacjach młodzieżowych. Luna Brystygier jest szczególną postacią. Ma powyżej pięćdziesięciu lat, czas jej nie służy, jako że miała burzliwy życiorys.
Karierę rozpoczęła we Lwowie, w momencie wstąpienia do armii sowieckiej w 1939 roku. Jako była żona dra Natana Brystygiera, przedwojennego działacza syjonistycznego, Luna posiadała wszystkie potrzebne kontakty i powiązania. Natychmiast po wejściu Armii Czerwonej do Lwowa w 1939 roku, Brystygier zaczęła donosić na taką skalę, że zraziła do siebie nawet niektórych członków partii komunistycznej. To był początek jej nienawiści z pułkownikiem Różańskim, obecnie dyrektorem departamentu śledczego policji politycznej Bezpieki. W tym samym czasie ona, Różański i Borejsza, jego brat, prześcigali się w denuncjacjach do NKWD (obecnie KGB). W tej dziedzinie toczyła się między nimi ostra rywalizacja. Aby okazać się najlepszą, Brystygier napisała do NKWD raport, oskarżając Różańskiego o przynależność do rodziny syjonistów. Prawdą było, że jego ojciec, dr Goldberg, przed wojną był wydawcą syjonistycznego pisma “Haynt”. Różański wiedział o tym raporcie i odpowiedział na niego, skarżąc się: “Pomyślcie tylko, towarzyszu, że… doniosła na mnie! Ale towarzyszka Luna zapomniała, że moja kariera w NKWD jest dłuższa niż jej.” Różański rzeczywiście miał duże zasługi dla NKWD i dlatego pozostał na swoim stanowisku.
Po wejściu Armii Czerwonej do Lwowa, Brystygier prowadziła działalność informatora, organizując tak zwany Komitet dla Więźniów Politycznych. Komitet miał na celu wyłapanie dla NKWD niepoprawnych politycznie członków partii. W ten sposób Brystygier wykończyła niektórych towarzyszy. Obecnie ma bardzo wysoką pozycję w Bezpiece. Nazywają ją pięćdziesiątym wiceministrem Bezpieczeństwa Publicznego. A to dlatego, że w czasie pobytu w Rosji, Brystygier przez długi czas była kochanką jednocześnie Bermana, Minca i Szyra. Dwaj pierwsi mają do niej szczególną słabość. Właśnie dlatego, kiedy Brystygier chce przeprowadzić coś w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego, nawet wbrew swoim przełożonym: Radkiewiczowi i Romkowskiemu, zawsze jej się to udaje. Wielokrotnie zdarzało się, że Radkiewicz nawet nie zdążył przedstawić propozycji Bierutowi, gdy sam Bierut, lub Berman, wzywał go i mówił: “Masz na swoim biurku to i to. Dlaczego nam o tym nie powiedziałeś?” Wiedzieli wszystko, zanim Radkiewicz zdążył im zdać raport, ponieważ Brystygier opowiadała im o wszystkim w nocy. Pięknie, towarzyszu Tomaszu? Ale to dzięki tobie i twoim najbliższym współpracownikom, Bermanowi i Mincowi, ona zyskała taką władzę…
4. Pułkownik Anatol Fejgin był dyrektorem dziesiątego departamentu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Jego zadaniem było tropienie i likwidowanie wszelkiego rodzaju wpływów zachodnich oraz gromadzenie kompromitujących materiałów na temat wszystkich członków Partii, z wyjątkiem Bieruta. Po aresztowaniu Władysława Gomułki w lipcu 1951 (zwolniono go grudniu 1954) i dezercji na Zachód (5 grudnia 1953) jego zastępcy, pułkownika policji bezpieczeństwa, Józefa Światło (Licht), Fejgin został aresztowany w kwietniu 1955 roku i skazany na 15 lat więzienia.
5. Pułkownik policji bezpieczeństwa Józef Światło w młodości należał do Związku Młodych Komunistów. W 1942 roku wstąpił do tworzącej się w Rosji armii Berlinga i został przydzielony do pracy w zakresie bezpieczeństwa, gdzie spotkał swego kolegę z organizacji komunistycznej, Romkowskiego. Potem został przeniesiony do Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego (polski odpowiednik KGB) i mianowany zastępcą dyrektora dziesiątego departamentu, na którego czele stał pułkownik Anatol Fejgin. Ze względu na znajomość z Romkowskim, Światło miał faktycznie wyższą pozycje niż Fejgin, bezpośrednie połączenie telefoniczne z Moskwą i prawo dostępu do prawej ręki Stalina, Berii. Dwa stalowe sejfy stojące w jego biurze mieściły materiały kompromitujące każdą ważną osobistość od Bermana w dół i były trzymane w celu szantażu. W roku 1953 Światło zdał sobie sprawę z tego, że wie za dużo i w czasie wizyty w Berlinie Zachodnim 5 grudnia 1953 roku uciekł do Stanów Zjednoczonych i 23 grudnia znalazł się w Waszyngtonie. Światło od 1947 roku był agentem wywiadu brytyjskiego. W 1949 roku Anglicy sprzedali go wywiadowi amerykańskiemu. Podczas dziesięciomiesięcznego śledztwa Światło powiedział wszystko, co wie. Jego zeznania, opracowane przez Zbigniewa Błażyńskiego z Radia Wolna Europa, były nadawane w Polsce przez tę stację w około 200 odcinkach i wywołały efekt bomby jądrowej. W rezultacie Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego zostało zlikwidowane 7 grudnia 1954 roku, a Romkowski i Fejgin zostali wyrzuceni z Partii i skazani na 15 lat więzienia. Szef departamentu śledczego w Ministerstwie, pułkownik Józef Różański, został aresztowany w tym samym czasie. Do lat 70-tych byl wykładowcom na uniwersytetach amerykańskich. Amerykanie nigdy nie zgodzili się na sądzenie tego mordercy
6. Pułkownik Józef Różański (Goldberg), były urzędnik warszawskiego biura prawniczego i weteran komunistyczny, był szefem departamentu dochodzeniowego w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego. W 1945 roku przejął sprawę Stefana Korbońskiego, byłego Delegata polskiego Rządu na Uchodźstwie w Londynie, uznanego przez rządy krajów alianckich. Delegat – w czasie Powstania Warszawskiego był nim Jan Stanisław Jankowski – był przywódcą Polskiego Państwa Podziemnego, sprawującym kontrolę nad całym ruchem oporu i Armią Krajową. Korboński i jego żona, Zofia, zostali aresztowani w Krakowie w nocy 28 czerwca 1945 roku. Różański przetrzymywał ich w gmachu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego lecz nie stosował tortur, choć był to jego ulubiony sposób uzyskiwania zeznań. Stosował za to męczące, całonocne przesłuchania i straszył egzekucją całej rodziny. Jego stosunkowo łagodne podejście z pewnością można wytłumaczyć opinią najwyższego zwierzchnika, Jakuba Bermana, który powiedział: “Korboński był jedynym w tej reakcyjnej bandzie, który próbował ratować Żydów.” Oskarżony o nadużycie władzy i torturowanie więźniów, Różański został skazany w grudniu 1955 roku najpierw na 5, a następnie na 15 lat więzienia.
7. Pułkownik Czaplicki (fałszywe nazwisko), który stał na czele trzeciego departamentu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, a jego zadaniem było prześladowanie Armii Krajowej, która była organizacją walczącą z faszystami w czasie II wojny. Przezwano go “Akower”, co było żydowską wersją inicjałów AK. Okazywał nieco mniej okrucieństwa niż inni szefowie Bezpieki.
8. Zygmunt Okret był dyrektorem departamentu archiwów Ministerstwa i odpowiadał za nagrania i teczki osobowe.
Wyżej wymienieni dygnitarze nie byli oczywiście jedynymi Żydami w Ministerstwie. Wiktor Kłosiewicz, komunista i członek Rady Państwa, tak rozpoczął wywiad, który przeprowadziła z nim Teresa Torańska: “W 1955 roku trzeba było zakończyć porachunki i szkoda, że wszyscy dyrektorzy departamentu w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego byli Żydami.”
Powodem tego była decyzja Stalina, żeby nie obsadzać tych stanowisk Polakami, którym nie ufał, lecz bardziej kosmopolitycznym elementem. Sytuację tę trafnie opisał Abel Kainer w eseju Żydzi i komunizm, który został opublikowany w kwartalniku Krytyka.
W pierwszych dziesięciu latach Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, archetyp Żyda generalnie funkcjonował jako agent tajnej policji politycznej. Prawdą jest, że za Bieruta i Gomułki (przed rokiem 1948) kluczowe stanowiska w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego zajmowali Żydzi, lub osoby żydowskiego pochodzenia. Tego faktu nie można pominąć, chociaż jest mało znany na Zachodzie i rzadko się o nim mówi wśród Żydów w Polsce. I tu i tam wolą raczej mówić o antysemityzmie Stalina (spisek “lekarzy”, etc.). System komunistycznego terroru działał w Polsce w sposób podobny do tego, jaki funkcjonował w innych krajach na świecie rządzonych przez komunistów. Odpowiedzi wymaga tylko pytanie: dlaczego kierują nim Żydzi? Powodem jest to, że policja polityczna, stanowiąca podstawę rządów komunistycznych, wymagała personelu o niekwestionowanej lojalności wobec komunizmu. Byli to ludzie, którzy wstąpili do Partii przed wojną, a w Polsce byli to przede wszystkim Żydzi.
Stąd hierarchia: na szczycie Stalin w Moskwie, wydający rozkazy Bermanowi ustnie podczas jego wizyt i całonocnych zabaw lub telefonicznie; Berman rozdzielający obowiązki dyrektorom różnych departamentów w Ministerstwie, z których każdy jest Żydem. Ponieważ w tamtych czasach Ministerstwo decydowało o życiu i śmierci, utrzymywało terror w Polsce w latach 1945-1955, kosztem wielu ofiar. Brak jest dokładnych danych, ale powszechnie wiadomo, że tysiące ludzi zginęło w więzieniach, było torturowanych i maltretowanych, np. Przewodniczący Rady Jedności Narodowej, Kazimierz Pużak. Innych po prostu rozstrzeliwano, tak jak Władysława Kojdera czy Narcyza Wiatra, dowódców Batalionów Chłopskich. Ofiary pierwszego dziesięciolecia rządów terroru narzuconego przez Stalina i egzekwowanego przez podporządkowanych mu Żydów liczy się w dziesiątkach tysięcy. Większość z nich to Polacy, którzy walczyli z Niemcami w ruchu oporu. Komuniści sądzili, i słusznie, że tacy Polacy najpewniej będą się sprzeciwiać rządom sowieckim i dlatego ich usuwali. Zadanie to zlecono Żydom, ponieważ uważano, że są pozbawieni patriotyzmu wobec Polski, który był faktycznym wrogiem.
Roman Romkowski zdjęcie
„33 lata w partii byłem” powie Romkowski przed sądem. Urodził się w 1907 roku w Krakowie, w rodzinie o lewicowych przekonaniach. Był samoukiem, ukończył tylko dwie klasy szkoły powszechnej. Brat i najstarsza siostra działali w KPP, oboje zginęli w czasie okupacji. O drugiej siostrze wiadomo, że była po wojnie żona ministra Skrzeszewskiego. W 1922 roku Romkowski wstąpił do Komunistycznego Związku Młodzieży Polskiej, rekomendowany przez starszego brata. Rok później zostaje po raz pierwszy aresztowany i skazany na 3 lata wiezienia. Wychodzi w 1926 roku na mocy amnestii dla młodocianych. Zostaje sekretarzem Komitetu Okręgowego KZMP w Krakowie. W kwietniu 1927 wstępuje do KPP. W latach 1928-29 siedzi w więzieniu śledczym. „W 1928 roku byłem strasznie zmasakrowany w Defensywie – mówił przed sądem – 6 tygodni byłem nieprzytomny. Ja tego nie zapomniałem. Później, kiedy byłem aresztowany jako sekretarz Komitetu Obwodowego w Zagłębiu, byłem zmasakrowany bardzo mocno w Defensywie sosnowieckiej.
Miałem lewy paszport, na lewym paszporcie żyłem i nie chciałem podać, kto dał mi ten paszport. Po wojnie został aresztowany sprawca mojej masakry, Pałys, on mnie poznał, bo wszedłem raz specjalnie w czasie jego przesłuchania. Nie, zemsta mną nigdy nie kierowała. Nie, nie lubiłem tych ludzi. Z całą pogardą i nienawiścią, do nich się odnosiłem, z taka pogardą i nienawiścią, z jaką może się komunista odnosić do wroga, ale nie pałałem nigdy żądzą zemsty w stosunku do tych ludzi. Są oficerowie śledczy, którym ja kategorycznie zabraniałem ruszyć tego człowieka”. (Pałys zmarł w więzieniu mokotowskim wskutek pobicia – przyp.).
Latem 1930 Romkowski zostaje delegatem na V zjazd partii. W grudniu zostaje członkiem Komitetu Okręgowego KPP i zostaje wysłany do Związku Radzieckiego, gdzie zalicza kurs przygotowawczy, upoważniający go do wstąpienia na Uniwersytet Moskiewski. Studiuje na wydziale ekonomicznym i historycznym, a jednocześnie kończy wieczorową wyższą szkołą wojskową. Przez dwa lata wykłada ekonomię w szkole technicznej w Moskwie. W 1935 jest słuchaczem międzynarodowej szkoły Kominternu. Mieszka wówczas w jednym pokoju z Władysławem Gomułką. Bierze udział w VII Kongresie Kominternu.
Wraca do kraju i obejmuje funkcję sekretarza Komitetu okręgowego KPP w Zagłębiu Dąbrowskim, później w Poznaniu, a następnie na Górnym Śląsku. Za działalność komunistyczną skazany zostaje w 1936 roku na 7 lat więzienia. Wyrok odsiaduje w więzieniu w Katowicach, skąd zostaje przetransportowany do Rawicza, gdzie dzieli celę z Władysławem Gomułką, Marianem Buczkiem, Anastazym Kowalskim, Janem Izydorczykiem. We wrześniu 1939 roku przedostaje się do Warszawy i wstępuje do batalionów robotniczych.
Po kapitulacji Warszawy Znalazł się w Brześciu. Pracował tam w redakcji „Sztandaru Wolności”. 22 czerwca 1941 roku wraz z towarzyszami ewakułuje się na wschód.
Obwodowy Komitet WKP(b) kieruje Romkowskiego do partyzantki. Jest dowódcą oddziału dywersyjnego, działającego na liniach kolejowych, potem szefem sztabu i dowódcą brygady liczącej 2300 partyzantów. W swoim życiorysie wojennym ma także wpisaną działalność szefa zwiadu brygady. Światło opowiadał Romkowskim, że miał piękną kartę wojenną. „Był w partyzantce sowieckiej na tyłach niemieckich. Przez dłuższy czas przebywał na terenie Wileńszczyzny i tam w mundurze gestapowca urzędował, pomagając sowieckim oddziałom partyzanckim, przeprowadzając je z miejsca na miejsce, dowożąc przy dostarczaniu dokumentów i tak dalej”
W brygadzie przechowuje Leona Kasmana, który złamał nogę podczas lądowania na spadochronie. Na wniosek Centralnego Biura komunistów Polskich został odwołany z brygady do Moskwy. Tam Przebywał razem z delegacją KRN. W kilka dni po wydaniu Manifestu Lipcowego zostaje skierowany do Chełma, do powstającego aparatu bezpieczeństwa, na czele którego stanął Radkiewicz. Ważnym momentem jest przełom września i października, kiedy do Lublina przybyła grupa absolwentów kursu szkoły NKWD w Kujbyszewie. Romkowski zajął się pracą operacyjną, najpierw jako kierownik komórki kontrwywiadowczej rozpracowującej kolaborantów i oddziały podziemne. Jednym z pierwszych zadań było zlikwidowanie grupy, która zamordowała przewodniczącego Powiatowej Rady Narodowej w Lubartowie.
W liście do Biura Politycznego KC PZPR (datowanym 22 maja 1956 roku) Romkowski pisał: „Pracę w aparacie bezpieczeństwa rozpocząłem w 1944 roku w końcu lipca w Chełmie. Niemalże od pierwszych dni najostrzejszym zagadnienie była walka z bandytyzmem. Od pierwszych dni mnożą się napady bandyckie, mordy, rabunki. Od najbardziej okrutnych do najbardziej rozzuchwalonych, oto formy i metody, jakie stosowały bandy. Dlatego cała praca aparatu bezpieczeństwa od pierwszej chwili jest skierowana przeciwko bandom.
Na walce z bandytyzmem uczył się aparat bezpieczeństwa pracować; trudno powiedzieć, aby to była najlepsza szkoła doskonalenia kwalifikacji zawodowych pracowników bezpieczeństwa. Przez okres kilku lat (do 1948r.) walka z bandytyzmem była głównym zadaniem aparatu bezpieczeństwa. Osobiście brałem w tej walce aktywny udział, a faktycznie kierowałem tą walką. Formy i metody walki z bandytyzmem nałożyły swoje piętno na pracę aparatu bezpieczeństwa w późniejszych latach, w innych warunkach.”
W lutym 1945 roku centrala bezpieczeństwa przenosi się do Warszawy i zajmuje gmach akademika przy ulicy Sierakowskiego. Romkowski zostaje dyrektorem Departamentu I, w skład którego weszły wszystkie komórki operacyjne, między innymi wydział śledczy z Różańskim, początkowo zastępcą, potem naczelnikiem. Po zorganizowaniu MBP na przełomie lat 1946/47 pełni funkcję pomocnika ministra. O swojej pozycji mówił: „Sami dyrektorzy uznali mnie jako wyższego między sobą, ponieważ wszystkie jednostki szły z jednostki, która mnie podlegała (to znaczy Departamentu I). Później, jako pomocnik ministra, byłem koordynatorem całości pracy”.
Nominację na stanowisko wicedyrektora otrzymał w lipcu 1949 roku. Podlegały mu wszystkie departamenty operacyjne, między innymi Departament I – kontrwywiad, Departament III – podziemie, Departament VII – wywiad, Departament X od momentu utworzenia i Departament Śledczy.
Roman Romkowski, właściwie Natan Grunsapau-Kikiel (1907 – ?) – działacz polityczny.
Bez wykształcenia (ukończył tylko dwie klasy szkoły powszechnej). Członek organizacji komunistycznych od 1922 roku. Od 1941 r. w ZSRR.
Od 1944 r. oficer w Resorcie Bezpieczeństwa w stopniu podpułkownika, następnie, w sierpniu 1944 roku, objął stanowisko dyrektora Departamentu Kontrwywiadu w (jeszcze wtedy) Resorcie Bezpieczeństwa Publicznego. Sprawował to stanowisko do 6 września 1945 roku. Po reorganizacji struktur Ministerstwa z 6 września 1945 roku stanął na czele Departamentu I MBP odpowiedzialnego za kontrwywiad, gdzie pozostał do stycznia 1946 roku. Od 1949 roku wiceminister MBP. W 1957 roku aresztowany i skazany na 15 lat więzienia za znęcanie się nad zatrzymanymi. Zwolniony w 1964 roku.
z http://www.jerzyrobertnowak.com/ksiazki/zbrodnie_ub.htm#Romkowski_(Grunspan-Kikiel)_
Roman Romkowski (Natan Grunspan-Kikiel), syn Stanisława i Marii z domu Blajwajs, jednym z najbardziej bezwzględnych i wpływowych decydentów w Ministerstwie Bezpieczestwa Publicznego w latach 1949-1954.
W czasie wojny, w latach 1941-1944 komisarz polityczny, szef wywiadu i kontrwywiadu oraz dowdca „oddziału specjalnego” im. Stalina na Nowogródczyźnie w stopniu majora.
Od 1946 r. jako pomocnik ministra resortu bezpieczestwa, koordynował całą pracę resortu.
Po zostaniu wiceministrem MBP sprawował nadzór nad szczególnie ważnymi w tym resorcie departamentami operacyjnymi, tj. I – kontrwywiadu, III – podziemia, V – partii i organizacji, VII – wywiadu, X i śledczym. w swych „rewelacjach” na falach RWE akcentował, Romkowskiemu bezpośrednio podlega szczególnie ważny Departament X, w którym „zbierają się wszystkie nici terroru” i „kontrola nad społeczestwem w kraju” i stwierdzał, Romkowski odgrywa w bezpiece rolę decydującą, w pewnym sensie ważniejszą od Radkiewicza (ówczesnego ministra bezpieczestwa – J.R.N.), trzęsie ministerstwem (por. Z. Błażyski „Mwi Jzef Światło. Za kulisami bezpieki i partii 1940-1955”, Londyn 1985, s. 72-73). Aresztowany w kwietniu 1956 r. został skazany na 15 lat więzienia za stosowanie niedopuszczalnych metod presji fizycznej i moralnej, lecz go zwolniono z odbywania kary dużo wcześniej, bo w 1964 r.
Jerzy Robert Nowak „Zbrodnie UB” Warszawa 2001
Dodaj komentarz
Chcesz się przyłączyć do dyskusji?Feel free to contribute!